Opowiadał mi frater Adalbertus:
Kiedyś w czasie wakacji przebywałem wraz z fratrem Justusem nad morzem. Pewnego szczególnie upalnego dnia postanowiliśmy wybrać się na wyprawę żaglówką po morzu. Nabraliśmy wiatru w żagiel i śmiało pruliśmy morskie fale. Płynęliśmy wzdłuż wybrzeża i mogliśmy z daleka obserwować ludzi na plaży. Między innymi zauważyłem tam chłopca, który małym wiaderkiem nosił wodę z morza do wykopanego przez siebie dołka. Przypomniała mi się zaraz historia opowiedziana przez świętego Augustyna o małym chłopcu, który robił dokładnie to samo. Naturalną koleją rzeczy moja myśl przeszła do absurdalnego dogmatu wiary: jak to jest, że niby Jeden, ale w Trzech Osobach. W dodatku jedną z tych osób jest Wiatr. Coś chyba jest nie tak z tą teologią, która godność osoby nadaje wiatrowi. Nagle zerwał się gwałtowny szkwał, wiatr wydął nasz żagiel do granic wytrzymałości, a w końcu szwy puściły, żagiel oderwał się i poleciał najpierw wysoko w górę, a potem opadł na fale i płynął jak bezładna szmata. Po chwili pogoda była znów piękna, łagodna bryza znakomita do żeglowania, ale nam to nic nie dawało, nie mieliśmy bowiem żagla. Znaleźliśmy się w kropce, nie mieliśmy nawet wioseł. Szczęśliwie nieopodal przepływała motorowa łódka, w której znajdował się brodaty sternik z fajką oraz jego pies. Dawaliśmy im znaki by nas wzięli na hol, sternik więc skręcił w naszą stronę, a my rzuciliśmy mu linę. Niestety, widać nie byliśmy wprawnymi żeglarzami, bowiem rzucona lina nie doleciała i chlapnęła w wodę. Sytuację uratował pies, który poszczekiwał oparty łapami o burtę, a zobaczywszy linę w wodzie wyskoczył, podpłynął do niej, wziął ją w zęby i przyciągnął do swojej łódki. Szyper odebrawszy linę od psa przymocował ją do rufy swojej jednostki i w ten sposób bezpiecznie powróciliśmy do portu. Stojąc już na nabrzeżu frater Justus w serdecznych słowach dziękował sternikowi. Ten jednak odrzekł:
„Musicie podziękować też psinie, moja załoga jest dwuosobowa.”
W tym momencie wtrąciłem się ja by skorygować tę teologiczną nieścisłość:
„No wie pan, panie kapitanie, psu jednak nie można nadawać godności osoby.”
Sternik słysząc to roześmiał się i rzekł:
„Świątobliwy frater zajechał z teologiczno-filozoficznej rury. Ja też fratrowi potrafię zajechać z podobnej. Otóż „osoba” nie jest kategorią istnienia, tylko kategorią postrzegania świata, dokładnie tak jak u Kanta czas i przestrzeń. Mój pies jest dla mnie osobą i członkiem załogi, bywa nawet bardzo użyteczny. A co do Pana Boga, to w końcu on nas stworzył razem z tą tkwiącą w naszym umyśle kategorią postrzegania. Być może życzy sobie byśmy i Jego postrzegali jako osobę. Albo może Trzy Osoby. Nie wszystko można zrozumieć, niektóre rzeczy trzeba wziąć na wiarę. Wiara jest jak żagiel: jeśli jej nie ma, wówczas słowa najgłębszej mądrości przelecą mimo jak wiatr…”
To powiedziawszy szyper wskoczył do swojej łódki i znów zapuścił motor. Zdążyłem jeszcze tylko krzyknąć:
„Powiedz mi, kapitanie, kim ty jesteś?”
Poprzez hałas terkoczącego motoru usłyszałem słowa:
„Możesz mnie nazywać Szuszwolem ze Swarzyndza!”
Poczem sternik stanął za kołem sterowym i oddalił się od nabrzeża.
x