Opowiadał mi frater Adalbertus:
Jak można przekonać o boskości Jezusa kogoś, kto w
tę boskość wątpi? Na przykład kogoś z zupełnie innej
cywilizacji? Dla starożytnych Greków było rzeczą zupełnie
oczywistą, że Bóg może mieć dziecko ze zwykłą kobietą, ale
jak to wytłumaczyć wątpiącemu przedstawicielowi naszej
technicznej cywilizacji? Czy tłumaczyć takiemu, że to właśnie
Grecy pisali Ewangelie? Albo może że to kwestia rozumienia słowa
"Bóg", tak różnego we współczesnej technicznej
cywilizacji i w starożytnej Grecji? No bo na czym polega boskość?
Co powiedzieć takiemu, jeśli spyta o definicję boskości? Przecież
można się spotkać z argumentem, że oba twierdzenia: "Bóg
może mieć dzieci" i odwrotne wymagają jakiejś definicji
Boga.
Takie myśli przechodziły mi przez głowę, kiedy
pewnego razu stałem w kościele zbudowanym w stylu starożytnych
Greków. Miał on kolumnową fasadę, a wnętrze bazylikowe z
jońskimi kolumnami wzdłuż nawy. Samo słowo "bazylika"
pochodzi od greckiego słowa "basileos", czyli król.
Kościół był uroczy, czułem się jakby mnie przeniesiono w inny
świat, kiedy jednak wyszedłem na ulicę, natychmiast zostałem
przywrócony do rzeczywistości. Kościół stał wciśnięty
pomiędzy wieżowce i wyglądał jak zabytek po dawno nieistniejącej
cywilizacji. Po ruchliwej ulicy przed kościołem śmigały auta, a
nad głowami raz po raz przelatywały zwalniające samoloty
zmierzające w kierunku pobliskiego lotniska. To nie jest
cywilizacja, która fascynowałyby zjawiska na górze Olimp czy
Synaj. Tę cywilizację fascynuje Wielkie Bum, czarne dziury w
niebie, ucieczka galaktyk. Jak takich ludzi przekonywać o tym, że
Bóg miał syna z kobietą z Nazaretu? Ten sam Bóg, który przed
milionami lat spowodował Wielkie Bum?
Stałem trochę oszołomiony na chodniku potrącany
przez przechodniów śpieszących w różne strony, gdy jezdnią
pędziła rzeka samochodów. Na murze po drugiej stronie ulicy ktoś
wypisał wielkimi literami hasło: "Eric Clapton is God".
"Cóż za bluźnierstwo!" pomyślałem. A z drugiej strony
to ciekawe na jakiej podstawie ludzie przypisują komuś boski
status. Przecież Eric Clapton cudów nie czyni! W dodatku wyznawcy
Claptona to często ludzie z wyższym wykształceniem, żaden
przesądny ciemnogród. Może oni też jakoś inaczej rozumieją
słowo "Bóg"? A może po prostu z mniejszą powagą
podchodzą do tego rodzaju poważnych twierdzeń? Nagle jeden z
przechodniów zatrzymał się przede mną, zmierzył mnie wzrokiem i
wykrzyknął:
"Bluźnierca!"
Nie wiem co mu też przyszło do głowy. Nie miałem w
swoim odzieniu nic, co by w jakikolwiek sposób obrażało majestat
Pana Boga, przeciwnie, ubrany byłem w swój zakonny habit. Może
podejrzewał, że to ja byłem autorem napisu po drugiej stronie
ulicy? Ów człowiek ubrany był w szarawary, miał długą brodę, a
na głowie koronkową białą czapeczkę. Zapytałem go:
"Dlaczego nazywasz mnie bez powodu bluźniercą?"
"Wcale nie bez powodu! Wy chrześcijanie nazywacie
swojego Jezusa Bogiem, a to jest bluźnierstwo! Żadnego człowieka
nie wolno nazywać Bogiem! Kęsim!"
No i co takiemu powiedzieć? Klarować mu, że dla
starożytnych Greków było rzeczą zupełnie oczywistą, że Bóg
może mieć dziecko z kobietą i że to właśnie Grecy byli autorami
Ewangelii? Albo że to kwestai rozumienia słowa "Bóg"?
Ciekawe czy taki ktoś w szarawarach potrafiłby zdefiniować pojęcie
boskości, albo boskiej natury? Zastanawiałem się nad odpowiedzią
i nie mogłem nic wymyśleć, kiedy nagle w sukurs przyszedł mi inny
przechodzień, który pochylił się ku mnie i szepnął:
"Powiedz mu, że sam jest bluźniercą, bo
ogranicza wszechmoc Wszechmocnego. Bluźnierstwem jest twierdzenie,
że Wszechmocny nie może przybrać postaci człowieka i urodzić się
z kobiety, jeśli ma na to ochotę."
Wydawało mi się to istotnie znakomitą odpowiedzią.
Nie zastanawiając się wiele krzyknąłem memu oskarżycielowi
prosto w twarz:
"Sam jesteś bluźniercą, bo ograniczasz wszechmoc
Wszechmocnego! Bluźnierstwem jest twierdzenie, że Wszechmocny nie
może przybrać postaci człowieka i urodzić się z kobiety, jeśli
ma na to ochotę!" Mego oskarżyciela wcale to nie zbiło z
pantałyku. Zapytał ironicznie:
"A co to za szuszwol takie ci pokrętne odpowiedzi
podpowiada?"
Obejrzałem się. Przechodzień wcale się nie zatrzymał
i uszedł już kilka kroków. Istotnie, spodnie miał uszmudrane, a w
za dużych butach zielone sznurowadła. Odwrócił się ku mnie i
powiedział:
"Powiedz mu, że to Szuszwol ze Swarzyndza."
Poczem poszedł dalej i znikł za najbliższym rogiem.
No comments:
Post a Comment