Opowiadał mi frater Adalbertus:
Domy, w których mieszkają inni ludzie; opustoszałe mury budynków, w których niegdyś zbierali się wierni chwaląc Najwyższego; cmentarze zarośnięte zdziczałym kwieciem, wśród którego stoją tablice nagrobne pokryte literkami o kształcie płomyków - oto, co zostało po ludzie, który mieszkał w tym kraju od stuleci. Czyż nie trzeba nad nim płakać, czyż nie należałoby choć kilka łez uronić nad tym ludem przeganianym z kraju do kraju, jakby wisiało nad nim jakieś przekleństwo? A może należałoby się przygotować na ponowne przyjęcie go u siebie, bo przecież słusznie mówi przysłowie, że gość w dom - Bóg w dom, a zupełnie możliwe, że ten lud pewnego dnia będzie znów z jakiegoś kraju wygnany?
Tak sobie rozmyślałem przechadzając się po zapomnianym i zapuszczonym cmentarzu, było późne lato i bujnie kwitła nawłoć, słońce chyliło się ku zachodowi, a litery na nagrobkach lśniły niczym kamienne łzy. Czyżby spełniło się jakieś proroctwo, że skoro ludzie nie płaczą, to kamienie płakać będą? A może należałoby rozumować odwrotnie: że wierność przymierzu się nie opłaca, albo że przymierze z Jahwe Zastępów to rzecz niebezpieczna? Chociaż takie rozumowanie może być ryzykowne, w końcu my też jesteśmy w przymierzu z Jahwe. Niektórzy twierdzą, że to nasze przymierze jest lepsze, że oni sami są sobie winni, ale czy godzi się słuchać takich podszeptów? Cóż zatem pozostaje? Chyba przyłączyć się do kamieni i płakać nad tym ludem przeganianym z kraju do kraju, jakby wisiało nad nim jakieś przekleństwo. Nagle tok moich rozmyślań przerwało głośno wypowiedziane zdanie:
„Nieszczęsny to kraj, w którym pozostały tylko nagrobki.”
Wydawało mi się, że byłem wśród tych płaczących głazów sam, dlatego owo głośno wypowiedziane zdanie zupełnie mnie zaskoczyło. Zaskoczyła mnie również jego treść - z tego rodzaju opinią jeszcze się nie spotkałem. Postanowiłem więc z nim polemizować, a w tym celu obróciłem się, by mego polemistę zobaczyć. Był nim brodaty mężczyzna w czarnym ubiorze i kapeluszu. Przechadzał się w sąsiednim rzędzie płaczących kamieni. Odezwałem się doń:
„Jak to - ‘nieszczęsny to kraj’? Czyż nie należy raczej płakać nad tym ludem, który z kraju do kraju jest przeganiany, jakby wisiało nad nim jakieś przekleństwo?”
„Zapewne należy, fratrze dobrodzieju, tym niemniej nieszczęsny to kraj, w którym pozostały tylko nagrobki. Gość w dom, Bóg w dom, prawda? A co się dzieje, jeśli gość z domu ucieka? Oj, niedobrze się dzieje, prawda? Nieszczęsny to kraj, z którego uciekają goście.”
No cóż, nie bardzo miałem jak z nim polemizować. Nie należałem przecież do tych, który życzyli sobie, by goście z domu pouciekali. On tymczasem mówił dalej:
„Frater zna przecież Księgę Rodzaju i na pewno pamięta opisaną tam walkę Jakuba z Aniołem. A pamięta frater, co się stało po tej walce? Otóż po tej walce Jahwe Elohim obiecał Jakubowi, że przez niego i jego potomków błogosławione będą narody ziemi. Obietnica ta dotyczy wszystkich narodów. Naród, który Boże błogosławieństwo odrzuca winien być nazwany nieszczęsnym i modlić się trzeba o jego nawrócenie. Kraj, w którym po Bożym błogosławieństwie zostały tylko nagrobki winien być nazwany nieszczęsnym i modlić się trzeba o to, by Boże błogosławieństwo do niego powróciło.”
To powiedziawszy odwrócił się i zaczął się oddalać spacerowym krokiem. Zanim się zupełnie oddalił, zapytałem go jeszcze:
„A ty kim jesteś, że masz tak odmienny od mojego punkt widzenia? Czyżbyś był członkiem tego ludu i przyjechał zapłakać nad ruinami dawnych siedzib?” On, zatrzymawszy się na moment obrócił się i powiedział:
„Nigdzie nie wróciłem i na pewno nie trzeba nade mną łez ronić. Jestem tylko Szuszwolem ze Swarzyndza szlajającym się raz tu raz ówdzie i głoszącym punkty widzenia, na które nie warto w ogóle zwracać uwagi.”
To powiedziawszy kontynuował swój spacer i wkrótce znikł pośród bujnych, nad głowę sięgających kwiatów.
No comments:
Post a Comment