Opowiadał mi frater Adalbertus:
Była właśnie wiosna i drzewa w miejskich parkach obsypane były kwieciem, kiedy jechałem zatłoczonym tramwajem niosąc naręcze kwiatów i starając się usilnie uchronić je od pogniecenia. W pewnym momencie zauważyłem małe zamieszanie, ktoś podniósł się z siedzenia, by ustąpić miejsca młodej piegowatej dziewczynie. Dlaczego? Powodowany ciekawością wychyliłem się nieco by się jej przyjrzeć i od razu zrozumiałem o co chodzi: Dziewczyna miała brzuszek okrąglutki jak piłeczka; bardzo jej z tym zresztą było do twarzy. Ja moje naręcze wiozłem akurat do szpitala, by je wręczyć znajomej, która jeszcze przedwczoraj miała taki właśnie brzuszek, ale w międzyczasie urodził się jej dzidziuś i teraz jechałem złożyć jej gratulacje. Dojechałem w końcu do szpitala i spotkałem szczęśliwą matkę w szpitalnym ogrodzie, gdzie w listowiu ćwierkały ptaszęta, samczyki uganiały się za samiczkami, a dzidziuś kwilił w ramionach wniebowziętej matki. Później, kiedy wracałem znów zatłoczonym tramwajem, zastanawiałem się – dlaczego seks postrzegany jest jako coś nieczystego? Wprawdzie Kościół głosi, że seks wewnątrzmałżeński nie jest grzechem, ale z drugiej strony ten sam Kościół uznał, że matka Jezusa przez całe życie zachowywała czystość, co miało oznaczać, że nigdy seksu nie uprawiała. Skoro tak, to Jezus nie mógł mieć rodzeństwa i owi bracia i siostry Jezusa, o których mówi Ewangelia, to tak naprawdę kuzyni i kuzynki. Czyżby więc mimo wszystko nawet małżeński seks był w jakiś sposób nieczysty?
Tymczasem siedzący obok mnie jegomość czytał gazetę szeroko ją rozłożywszy, na tyle szeroko, że i ja mogłem czytać mu przez ramię. „Nauka potwierdza teologię!” głosił jeden z tytułów; chodziło o jakiś naukowo dowiedziony i opisany w medycznym czasopiśmie przypadek dzieworództwa. Autor jego wywodził, że fakt ten ma ogromne znaczenie dla chrześcijaństwa, ponieważ wynika z niego, że dziewicza ciąża matki Jezusa była rzeczywiście możliwa. Tymczasem ktoś stojący obok mnie wykrzyknął:
„Co za idioci!”
Ów ktoś również czytał przez ramię tę samą gazetę. Zdziwiłem się, że wyzywa dziennikarzy od idiotów, a on odpowiedział:
„Ktokolwiek chce dowieść, że narodzenie Jezusa z Nazaretu nie było niezwykłe, ten jest albo głupi, albo nikczemny.”
„A to dlaczego?” zdziwiłem się. „Przecież chyba dobrze będzie, jeśli nasza wiara zgadzać się będzie z nauką?”
„Wiara zgadzać z nauką? I to mówi osoba duchowna? Zanim duchowna osoba zabierze się do przeprowadzenia naukowego dowodu swej wiary, niech sobie najpierw ułoży odpowiedź na pytanie potencjalnego wątpiącego naukowca: Jak udowodnić, że chleb i wino na niedzielnym ołtarzu to nie chleb i wino, tylko Bóg osobowy?”
Przyznam się, że w tym momencie mnie zagiął, nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. On tymczasem kontynuował:
„Czy duchowna osoba wyobraża sobie, że ewangeliści wypytywali matkę ich Nauczyciela o szczegóły jej pożycia małżeńskiego? A jednak zapisali informację o poczęciu za sprawą Świętego Wiatru. Czyżby chcieli wprowadzić czytelników w błąd? Nic dalszego od prawdy, jest to jednak informacja należąca do innego porządku. Jeśli rzeczywiście po zesłaniu Świętego Wiatru poznali prawdziwą naturę swego Nauczyciela, to nie mogli inaczej zapisać. Co bynajmniej nie wyklucza cudu w porządku naturalnym. Oni nie musieli pytać, rzecz tak niezwykłą jak dziewicze poczęcie ona sama mogła im wyjawić. A z pozostałej części swego życia wcale nie musiała się tłumaczyć. To tylko my mamy taki włochaty i wścibski umysł, że musimy się domyślać i spekulować, choć dyskrecja nakazywałaby niezadawanie pytań.”
Pomyślałem sobie, że niezły z niego bystrzacha. Chcąc się bliżej zapoznać, zapytałem:
„Dobrze pomyślane. A tak nawiasem to z kim mam przyjemność?”
„Chodzi o moją tożsamość? Jo jezdem tylko Szuszwol ze Swarzyndza.”
Odruchowo spojrzałem w kierunku jego butów, ale był straszny tłok i butów nie można było zobaczyć. A na najbliższym przystanku on wysiadł i tyle go widziałem.
No comments:
Post a Comment